wtorek, 3 maja 2011

2 plus 1 - Bez limitu (Tonpress, 1983)

Płyta, której posiadaczem chciałem zostać od długiego czasu, marzenie spełniło się dzięki dobremu sercu Krzysia - kumpla z ogólniaka, którego z tego miejsca serdecznie pozdrawiam.

Nie będę się długo rozwodził nad historią 2 plus 1, gdyż znów braknie czasu na to. Gwarantuję jednak, że ową historię 2 plus 1, będę przybliżał sukcesywnie w związku z dodawanymi płytami tej grupy. Dziś na talerzu mamy "Bez limitu", materiał, który można uznać na pewno za przełomowy w twórczości tego trio (zapowiedzią zwrotu był już singiel "Kalkuta nocą"/"Obłędu chcę".

Ósmy album zespołu to olbrzymia zmiana, zarówno jeśli chodzi o warstwę muzyczną, tekstową jak i image muzyków. 2 plus 1 płytą "Bez limitu" weszło w bardzo ciekawe rockowo - synthpopowe  brzmienie, zaś single promujące album zyskały automatycznie przychylność krytyków. Materiał zyskał status złotej płyty.



Tracklista:
A1 Requiem dla samej siebie
A2 Superszczur
A3 Gdy grali dla nas Rolling Stones
A4 Hallo Panie Freud
A5 XXI Wiek (Dla Wszystkich Nas)
B1 Krach
B2 Gorące Telefony
B3 China Boy
B4 Boogie o 7 Zbójach
B5 Nic Nie boli

Płyta w wielu miejscach "pachnie" problemami lat 80., szczególnie słychać to w sztandarowym utworze o strachu "Superszczur", czy utworze "Krach". Materiał w pewnym sensie jest, także refleksją nad kondycją człowieka końca wieku i ówczesnego świata, co szczególnie słychać w "Requiem dla samej siebie" czy utworze "XXI wiek (Dla wszystkich nas)". Co więcej, słowa piosenek są aktualne do szpiku kości w dzisiejszych czasach (choćby wspomniany już wcześniej "Krach").

Poniżej prezentuję kilka numerów, choć najlepiej byłoby zaprezentować całą płytę, gdyż tworzy ona pewną klimatyczną całość, toteż zachęcam do nabycia.




To tylko jakiś urywek całości i gdy tak słucham, kręcącej się właśnie na talerzu płyty Tonpressu, wiem że aby zrozumieć moc tego materiału, należy go skonsumować w całości, do czego jeszcze raz mocno namawiam. O pięknie wokalistki Elżbiety Dmoch, przy innej okazji.
5!

poniedziałek, 2 maja 2011

Ray Charles - Selected Songs (Balkanton, 1985)

Witam po dość długiej przerwie, spowodowanej zamieszaniem w związku z pewnymi rodzinnymi uroczystościami. Przejedźmy do sedna - Ray Charles, czyli jak powiedział Frank Sinatra: "jedyny prawdziwy w tym biznesie". Geniusz, to słowo jest chyba najbardziej adekwatne, wielokrotnie nagradzany niezliczoną ilością wyróżnień, umieszczony na 2. miejscu rankingu 100 największych wykonawców prestiżowego magazynu "Rolling Stone".

Płyta na dobrze znanym w Polsce labelu bułgarskiego Balkantonu, gra wyśmienicie, co w sumie mnie zaskoczyło, gdyż miałem już różne przejścia z Balkantonem. Składanka największych przebojów, coś co powinno znaleźć się przez hołd na każdej półce, nawet na tym bułgarskim wydaniu.


Tracklista:
A1 I Can't Stop Loving You
A2 Georgia On My Mind
A3 Hit The Road Jack
A4 Take These Chains From My Heart
A5 Ruby
A6 Yesterday
B1 Together Again
B2 Busted
B3 Crying Time
B4 Don't Set Me Free
B5 Makin' Believe
B6 Born To Loose
B7 Eleanor Rigby
Zarzucam dziś wrzutem z YT, przepraszam, ale obecnie nie mam wystarczającej ilości czasu, by to wszystko ogarnąć i zgrać z winyla, możliwe że później to zaktualizuje. Jedno jest pewne, jeśli jesteś mężczyzną i zaśpiewasz tak o swojej byłej kobiecie i rozstaniu z nią, to do końca życia nie opędzisz się już od pięknych dam. Jedno "ale", zaśpiewaj to jak Ray!



Wielkie dzięki, płyta pozyskana przy uprzejmości jednej z koleżanek mojej siostry.
5!

czwartek, 21 kwietnia 2011

Eddy Grant - Romancing Stone / Boys In The Street (Tonpress, 1984)

Dziś jeden z przebojów Eddy'ego Granta na 7" Tonpress, na licencji Ice Records. Piosenka powinna być dobrze znana, gdyż jest to główny utwór z filmu "Romancing The Stone" czyt. kolejne skaleczone polskie tłumaczenie na "Miłość, szmaragd i krokodyl". Film musi być znany, gdyż jest to stała oferta Polsatu, do znudzenia powtarzana w odstępach roku.



Tracklista:
A  Romancing The Stone
B  Boys In The Street

Jedno jest pewne - po wysłuchaniu obu utworów, człowiek czuje, że to lata 80., bezapelacyjnie jak mawiał pewien bohater kina akcji.

Tutaj jeszcze zacny teledysk do tego utworu, z efektami na miarę lat 80.:

niedziela, 17 kwietnia 2011

Oldies But Goldies 4 - Shangri Las (Tonpress, 1981)

"Oh no, oh no, oh no no no no no..." z kawałka "Remember (Walking In The Sand)" sprawiło, że po kilkunastu wysłuchaniach na pętli, zasnąłem. Niesamowity wokal, mam wrażenie, że ta piosenka dziś mogłaby zawojować bez większych problemów radiowe listy przebojów. Wszystko dzięki... właśnie temu wokalowi nad, którym się rozpływam.

Wszystko czego doświadczyły moje uszy z zespołem Shangri Las, wiąże się z 7" EP z serii "Oldies but Goldies" vol.4. Płyta na licencji Charly Records. 

The Shangri Las, to amerykańska grupa popowa z Nowego Jorku, działająca w latach 1963-68. W skład zespołu wchodziły:
Mary Weiss
Elizabeth "Betty" Weiss
Marguerite "Marge" Ganser
Mary Ann Ganser

Skład zasłynął egzaltującymi piosenkami w stylu "melodramat" takimi jak wspomniane "Remember (Walking In The Sand)" czy "Leader Of The Pack". 

Tracklista:
A    Leader Of The Pack
B1  Remember (Walking In The Sand)
B2  Give Him A Great Big Kiss

Zrzut:
The Shangri Las - Remember (Walking In The Sand)

sobota, 16 kwietnia 2011

Jeep - Grzesznica / Fart (Tonpress, 1984)

O ile o Śmierci Klinicznej, można jeszcze coś znaleźć w internecie, to zespole Jeep słuch jakby zginął. Istnieje natomiast wspaniałe forum.80s.pl, gdzie odkopałem jakieś info na temat tego składu z Trójmiasta.




Singiel jaki zyskałem w posiadanie, to jak się okazuje, jedyne oficjalne wydanie zespołu. Jeep swoją historię rozpoczął już w 1981 roku jeszcze jako formacja Pick-Up (dokładnie 5 lutego 1981 roku). Kapelę można opisać jako tą z gatunku "potencjał już na starcie". Dzięki wygranej w regionalnym przeglądzie "Muzyki Młodej Generacji" w Gdańsku, Jeep znalazł się na festiwalu jarocińskim. Tam zajął trzecie miejsce, przegrywając min. z TSA. Młodzi muzycy zagrali w koncercie galowym obok Perfectu, Kasy Chorych i Dżemu.  Lipiec 1981 to czas zmiany nazwy zespołu z Pick-Up na Jeep. W grudniu 1982 roku Jeep zawiesił działalność.

Wiosną 1984 roku Jeep wznowił prace i rozpoczął próby w Spółdzielczym Domu Kultury Gedania przygotowując nowy repertuar. Skład ówczesnego zespołu to:
Zdzisław Kowalski "Bizon" - śpiew (wokalista o aparycji boksera wagi super ciężkiej - wedle żartobliwej oceny muzyków "zabija jednym uderzeniem pięści" - stąd pseudonim "Bizon"). 
Adam Kozakiewicz - gitara, 
Sławomir Walasiewicz - gitara,  
Wojciech Marszałek - gitara basowa,  
Piko - perkusja. 

Ich najpopularniejsze utwory z tamtego okresu (emitowane m.in. w radiowej Trójce i telewizyjnej Dwójce) to "40 stopni Celsjusza w cieniu" i "Grzesznica". Pozwoliłem sobie wrzucić obie strony tego singla (odsłuch na zippyshare):

Jeep - Grzesznica


Jeep - Fart


Wielkie 5!


piątek, 15 kwietnia 2011

Śmierć Kliniczna!

Dziś zaczynam przedstawiać single jakie nabyłem od koleżanki mojej siostry, są to głównie 7" ale tytuły jakie objąłem w posiadanie sprawiają mi tak wspaniałe odczucia na głośnikach, że aż zapraszam wszystkich by posłuchać polskiego punku i ska z okresu największej świetności.

Na pierwszy ogień idzie zespół Śmierć Kliniczna i ich dwa single z 1983 i 1984 roku. Śmierć Kliniczna to zespół punkrockowy założony w Gliwicach w 1981 przez gitarzystę Dariusza Duszę, basistę Wojciecha Jaczyczko, perkusistę Marka Czapelskiego i wokalistę Jerzego "Mercedesa" Mercika. Autorami tekstów dla zespołu byli Dariusz Dusza i Wojciech Kurdziel. Śmierć Kliniczna łączyła dynamiczne punkrockowe brzmienie z elementami reggae i jazzu.


1. Nasza edukacja / Nienormalny Świat (Tonpress, 1983)




2. Śmierć Kliniczna - ASP / Jestem ziarnkiem piasku (Tonpress, 1984)





Postaram się nie robić dłuższych przestojów w aktualizacjach, pozostało jeszcze kilka opcji do zamknięcia, gdy je zamknę, wszystko powinno dziać się bardziej rytmicznie. A, zapomniałbym: zdjęcia - discogs.com, audio - własne zrzuty.

5!

piątek, 8 kwietnia 2011

Marzenia sprzętowe na 2011 rok

Dziś o sprzęcie jaki chciałbym nabyć w niedalekiej przyszłości. Następująco, po kolei, bez pośpiechu:

1) Vestax Handytrax

Przenośny gramofon, w który wypadałoby się wyposażyć przed wyruszeniem w świat. Marki Vestax chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Japońska technika słynąca ze świetniej jakości gramofonów i mikserów. Przesłanie dla świata? "Experience the Future in Music". Czym jest Handytrax? Jest to przenośny gramofon, zasilany bateriami lub zasilaczem 12V, który da się zamknąć w małej walizeczce. Wyposażony w złącze USB do zgrywania muzyki, wejście i wyjście liniowe oraz wyjście słuchawkowe, wydaje się idealną sprawą dla mobilnego łowcy wosków. To musi znacznie ułatwiać sprawę, gdy nie mamy pojęcia co do zawartości płyty, a wydaje się ona  ciekawą. Znacznie ułatwia słuchanie muzyki, gdy często się przemieszczamy i nie sposób zabrać ze sobą stacjonarnego gramofonu, wraz z mikserem, który w moim przypadku pełni rolę przedwzmacniacza.

Dane Techniczne (za dj-sklep.pl):
  • proste ramię
  • wbudowany głośnik
  • regulacja głośności i tonów
  • trzy zakresy prędkości obrotowej 33 1/3, 45, 78 obrotów na minutę
  • regulacja prędkości obrotów suwakiem pitch
  • wejście line
  • wyjście słuchawkowe i line
Ciekawi mnie czy ktoś posiada podobny sprzęt i potrafiłby napisać cokolwiek więcej, na temat jego jakości, awaryjności i trwałości.  Cena na dj-sklep.pl to 549 zł. Wydaje się to dosyć rozsądna kwota, jak za mobilny, nowy sprzęt spod skrzydeł Vestaxa. z drugiej strony za taką kwotę można nabyć już coś naprawdę konkretnego stacjonarnie, ale przecież chodzi o mobilność, mobilność!

2) Pioneer SA - 610


Długo myślałem nad wyborem wzmacniacza, ale przekonałem się do tego modelu. Podszept dał Hubert, ja poleciłem Jackowi i chyba nieźle się ten sprzęt sprawuje. Więcej na temat użytkowania napisać mógłby właśnie Hubert, ja przedstawię tylko jakieś skrótowe informacje i przedział cenowy w jakim oscyluje zakup tego urządzenia.

Dane Techniczne:
* Diodowy wskaźnik poziomu mocy
* Możliwość podłączenia kolumn A, B
* Gniazdo słuchawkowe na panelu frontowym
* Regulacje: Bas, Treble, Balance
* Wejścia: Tuner, Phono, Aux, Tape 1, 2
* Funkcje: Loudness, Subsonic 15Hz
* Moc: 4x65W
* Impedancja: 6-32 Ohm
* Pobór mocy: 280W
* Wymiary: 42 x 34 x 9,5

Wszystko zamknięte w eleganckiej aluminiowej obudowie, piękne gały, które przywodzą myśl o wyszukanym smaku designerskim. Na temat dźwięku płynącego przez podpiętego SA - 610, zamieszczam opis pewnej aukcji z allezło:

"Jest to jeden z najbardziej udanych modeli tej firmy. Naprawdę ciężko znaleźć coś co zagra równie pięknie i będzie tak solidnie zbudowane, a jeśli dorzucimy do tego fakt że wzmacniacz jest w wersji silver to jest to prawdziwa okazja. Takich wzmacniaczy już się nie produkuje, panel przedni z grubego polerowanego aluminium, gałeczki grawerowane. Dźwięk jest ciepły, bardzo poukładany, oparty na przepięknym naprawdę nisko schodzącym basie."

Cena: przedział cenowy, jaki ustaliłem po kilku miesiącach obserwowania aukcji (biernego z braku funduszy) to 200 zł i wyżej do granicy 400 zł mniej więcej. O tym, czy warto było nabyć, opowiem kiedy Pioneer SA - 610 stanie u mnie na półce i przepuszczę przez niego odpowiednią ilość czarnych krążków.

Zdjęcia: szeroko pojęty Internet.

Cóż powiedzieć na koniec? Potrzebne są mi tylko fundusze na zrealizowanie powyższych zakupów, bo jestem do nich przekonany niemal w 90%, choć chciałbym poznać jeszcze jakieś opinie użytkowników. Zaglądajcie, po remoncie zarzucę tu jakieś foty tego jak i za pomocą czego zamierzam urządzić przestrzeń dla wosku w pokoju.

Peace!